Był sobie raz kotek, cały szary i bardzo uparty, który mieszkał w domu miłej i uprzejmej dziewczynki.
Pewnego razu, gdy wychodził pospacerować sobie po okolicy, dziewczynka poprosiła:
- Nie oddalaj się zbytnio, kotku, mógłbyś zgubić się.
Ale kotek wciąż chciał wszystko robić po swojemu. To jest bardzo zabawne móc gonić muchy, bawić się ze złotymi chrząszczami i wywoływać trzaskanie suchych liści pod łapkami...
Kotek tak świetnie się bawił, że zatracił orientację i gdy postanowił wrócić do domu, nie wiedział w jakim kierunku się udać. Pobiegł na prawo, potem na lewo... ale wokół niego były jedynie drzewa: drzewa, ciągle drzewa, nic innego, tylko
drzewa... Niebo robiło się coraz ciemniejsze, również ptaki przestawały śpiewać. Potem w lesie zapanowała głęboka cisza. Aksamitna czarna powłoka okryła wszystko. Nagle ciszę rozdarł głos sowy: kiu! kiu!
„Jesteś króliczkiem”
Kotek drżał ze strachu, skulony we wgłębieniu pnia drzewa. Zaczął łkać głośno. Posłyszał go jakiś króliczek, który przebiegał w pobliżu. Zatrzymał się i popatrzył na kotka wytrzeszczonymi ślepkami.
- Co tu robisz? - spytał
- Zgubiłem mój dom - odpowiedział kotek.
- Dziwna historia! - stwierdził króliczek zachwycony.
- A kim ty jesteś?
- Nie wiem - odpowiedział kotek. - Jestem bardzo malutki... Pewna dziewczynka opiekuje się mną jak mamusia...
- Dziwna historia - powtórzył, śmiejąc się króliczek. Potem usiadł na trawie, obok pnia drzewa, złożył swe długie uszy i zaczął się zastanawiać. Po chwili spytał:
- Umiesz skakać?
- Naturalnie! - odpowiedział kotek. - Skaczę nawet bardzo dobrze.
- Wobec tego sprawa jest prosta - powiedział królik. -Jeśli umiesz skakać, również i ty jesteś małym króliczkiem. Chodź ze mną, zaprowadzę cię do domu.
Ruszyli w drogę. Gdy przeskoczyli przez rów, króliczek zapytał:
- A dlaczego masz takie krótkie uszy?
- Kiedy wreszcie skończysz z pytaniami?
- zamruczał kotek zniecierpliwiony.
- Mam wprawdzie krótkie uszy, ale za to długi ogon, jak widzisz.
- No dobrze, nie złość się - powiedział króliczek. - Już prawie doszliśmy na miejsce.
I zaprowadził go do ogrodu, w którym mieszkała jego rodzina.
- Mamusiu! - zawołał, wślizgując się do norki.
- Znalazłem innego króliczka w lesie.
- Świetnie - powiedziała mama królik.
- Daj mu jeść i potem kładźcie się spać. Jest już późno...
Króliczek chwycił świeży liść kapusty i podał go kotkowi.
- Weź, trzymaj!
- A do czego on służy? - spytał kotek.
- Do jedzenia, głuptasie! - zawołał króliczek.
- Ja nie umiem jeszcze jeść -zajęczał. - Jestem zbyt mały!
- Ale gdzie tam mały, mały - wyśmiewał się króliczek. - Jestem tak samo mały jak ty, a jednak popatrz...
W mgnieniu oka króliczek chrupał liść kapusty, zostawił tylko mały kawałeczek, którym kotek otarł sobie oczy.
Mamusia królik, która patrzyła zakłopotana na tę scenę, potrząsnęła główką.
- O nie! Ty nie jesteś króliczkiem - powiedziała. Zawołała wszystkich sąsiadów.
- Chodźcie, chodźcie wszyscy zobaczyć dziwne stworzątko, które mój syn znalazł w lesie.
Wszystkie króliczki z sąsiedztwa przybiegły do kotka i oglądały go. Zaczęły dyskutować nad tym, kim może on być. Mruczały trudne wyrazy. Ale nie mogły uzgodnić swych poglądów na temat tego dziwnego zwierzątka.
W pewnym momencie stary królik wyszedł spod orzecha i kulejąc zbliżył się do nich.
- Rozstąpcie się - nakazał - pozwólcie mi go zobaczyć. Obejrzawszy dokładnie kotka spytał:
- Powiedz mi, umiesz wspinać się po drzewach?
- Naturalnie, że umiem - odpowiedział kotek.
- Wobec tego chodź ze mną. Zaprowadzę cię do twego domu. Wiem kim jesteś. Jesteś małą wiewiórką. Spójrzcie głuptasy: małe uszy, długi ogon: to jasne! To jest wiewiórka!
- Ma rację! Ma rację! - zawołały króliki chórem. - Jak to się stało, że nie pojęliśmy tego od razu!
Stary, kulawy królik wziął ze sobą kotka. Przeszli przez łąkę, weszli w gęsty las i dotarli do bardzo starego dębu. Tam, w dziupli pnia, dość wysoko, mieszkała wiewiórka.
Kulawy królik zatrzymał się przy starym pniu, usiadł na tylnych łapach, a przednimi zapukał energicznie w korę pnia.
- Kto tam? - zawołała z góry wiewiórka.
- To ja, kulawy królik. Przyprowadzam ci małą, zagubioną wiewióreczkę...
- Powiedz jej, by wspięła się sama - odpowiedziała wiewiórka.
- Nie mam czasu, przygotowuję zapasy na zimę...
Z pewnym trudem kotek wspiął się po pniu. Gdy dotarł do zagłębienia, wśliznął się sapiąc do środka. Wiewiórka podała mu szyszkę.
- Weź i jedz! - powiedziała. Kotek poczuł się obrażony.
- Zjedz sobie sama - zaprotestował i wyrzucił szyszkę przez okrągły otwór, którym wszedł.
- Jak to! - zdenerwowała się wiewiórka. - Jak śmiałeś wyrzucić szyszkę! Teraz ja nauczę cię dobrych manier!
Podniosła łapkę i zatrzymała w pół drogi. Spojrzała na kotka i powiedziała:
- Ty nie jesteś wiewiórką!
- Nie wiem - odpowiedział kotek. - Jestem głodny!
- Co więc chcesz jeść? - spytała wiewiórka. - Lubisz suszone grzyby?
- Nie - odpowiedział kotek - ja lubię myszki.
- Jesteś głuptaskiem - stwierdziła wiewiórka zniecierpliwiona. - Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś, że jesteś małym jeżem? Pospiesz się, zaprowadzę cię do domu.
„Ja wiem, kim jesteś”
Wiewiórka zeszła z drzewa i zaprowadziła kotka do jeżowej mamusi.
- Weź go - powiedziała do niej. - Przyprowadziłam ci twojego jeżyka. Znaleziono go w lesie.
- Idź od razu do swej norki, do braciszków - powiedziała mama jeżowa. - Dostaniesz myszkę na kolację, a potem od razu kładź się do łóżka. Jest już późno!
Kotek pożarł myszkę, a potem położył się z małymi jeżami w norce. Ale gdy tylko chciał przytulić się do nich, zmuszony był odskoczyć krzycząc.
- Au, au! - miauczał przeraźliwie. - To niemożliwe, kłują mnie ze wszystkich stron!
Mama jeżowa wstała zaniepokojona, wyprowadziła kotka z norki i powiedziała:
- Co mam z tobą zrobić? Jeśli nie jesteś króliczkiem, ani wiewiórką, ani jeżem... kim ty jesteś?
- Nie wiem - płakał kotek. - Jestem taki malutki... Mama jeżowa ziewnęła i położyła się spać, zostawiając
biednego kotka zupełnie samego. Zwierzątko schroniło się pomiędzy suchymi liśćmi jakiegoś drzewa i spędziło resztę nocy miaucząc i lamentując.
Rano, gdy wstało słońce, obudził się kruk śpiący na czubku wysokiego drzewa i zatrzepotał skrzydłami. Zauważył skulonego i zziębniętego kotka i zakrakał:
- Kra, kra, wiem kim jesteś!
- Ach, powiedz mi - błagał kotek.
- Jesteś małym kotkiem, głuptasku.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Za kogo mnie masz? Czy uważasz, że nigdy nie widziałem kotka?
- Hej, kruku! - zawołała jeżowa mamusia, wychylając się ze swej norki. - Czy wiesz może, gdzie on mieszka?
- Naturalnie, że wiem!
- Zaprowadź go więc do domu!
- Kra, kra - zakrakał kruk. - Chodź za mną, kotku.
I pofrunął. Kotek biegł za nim. Wydostali się z lasu i weszli na drogę. W pewnym momencie kotek zauważył swój dom. Pełen radości podniósł ogon prosto jak wykrzyknik i zaczął biec z całych sił na swych małych nóżkach. Gdy tylko dobiegł, oświadczył zdyszany:
- Nigdy, przenigdy nie pójdę sam do lasu!
Bruno Ferrero, "Nowe historie"